wtorek, 30 sierpnia 2011
Bieg "Międzyrzeckich Jeziorek" - to już historia
środa, 3 sierpnia 2011
ni wrony, ani nic!
Nie rozszarpią na sztuki
Poezji wściekłe kły!
Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo;
Niechybnie brakuje tam nas!
Od stania w miejscu niejeden już zginął,
Niejeden zginął już kwiat!
Nie omami nas forsa
ni sławy pusty dźwięk!
inną ścigamy postać:
Realnej zjawy tren!
Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo;
Niechybnie brakuje tam nas!
Od stania w miejscu niejeden już zginął,
Niejeden zginął już kwiat!
Nie zdechniemy tak szybko,
Jak sobie roi śmierć!
Ziemia dla nas za płytka,
Fruniemy w góry gdzieś!
Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo;
Niechybnie brakuje tam nas!
Od stania w miejscu niejeden już zginął,
Niejeden zginął już kwiat!"

Byłem w różnych miejscach i z różnymi osobami się stykałem, ale takie i podobne opisy zmuszające do zastanowienia się i opisujące to co nas otacza oraz ludzie z otwartymi sercami i o wielkiej wrażliwości najbardziej zapadają mi w pamięci.
Ciekaw jestem co do was trafia najbardziej? Muzyka, tekst, spotkanie z drugim człowiekiem
A może wyruszymy drogą wyobraźni i dowiemy się co autor miał na myśli? w moim ulubionym kawałku Siekierezady.
a rowerowy międzyrzec to nie tylko rowery, kajaki, bieganie, narty ...
Czekam na "reportaże" z waszego wędrowania zawiłymi ścieżkami wyobraźni.
sobota, 9 lipca 2011
Święto Roweru - Lubartów 2011
Kładąc się poprzedniego dnia o godz. 23.00 na zasłużony odpoczynek budzik nastawiłem na godzinę 4.00. Rano Basia wyłączając alarm budzenia powiedziała - Andrzej pada. Wstałem natychmiast nie ociągając się, jak to czasami bywa w "normalne" dni . Przecież to dzisiaj ten dzień 3.07.2011. Święto Roweru. Święto dla niektórych błahe nie liczące się i w ogóle mnie to nie dziwi. Ta rzecz, przedmiot, urządzenie jak zwał tak zwał, trzeba to lubić chyba trochę kochać - po prostu to jest pasja . Na Święto wybierałem się po raz pierwszy (tak jakoś się ułożyło ) bardzo chciałem być w Lubartowie, poznać twórcę tej rowerowej idei Janusza Pożaka.
To właśnie On 18 lat wcześniej wymyślił taką imprezę , wymyślił ponieważ jest pasjonatem ROWERÓW. Przecież to wspaniały kolaż i mistrz rowerowy najprawdopodobniej nawet w marzeniach nie myślał że z małej lokalnej imprezy rowerowej stworzy największą imprezę w Europie a być może na Świecie!!!
Ale może po kolei jak to było w tym roku.
4.00 pobudka kiedy Basia powiedziała że pada, więc bardzo się nie spieszyłem, miałem taką nadzieje, że zaraz przestanie. Spakowałem sakwy, coś do jedzenia, ubrania na zmianę i sprawy przeciwdeszczowe, jak się później okazało, to najważniejsze w tym dniu. Pakowałem się pół godziny, a następnie przez godzinę stałem w oknie i ze smutkiem patrzyłem w niebo( lało bez przerwy).
Godzina 5.30 decyzja - wyjeżdżam, przypinam sakwy do roweru, zakładam kurtkę i ruszam do Lubartowa. Jadę 19 przez Radzyń i Kock w strugach deszczu. W Kocku zatrzymuje się i dzwonie do domu – że żyję i jeszcze się nie utopiłem. Podczas postoju mijają mnie samochody, które ciągną specjalne przyczepki do przewozu rowerów; widok rowerów poprawia mi humor.
Automatycznie wsiadam na moje „pędzidło” i śmigam do Lubartowa.
Na miejscu jestem o godzinie 9.40. (ciągle pada). Wolontariusze kierują mnie we właściwy rejon oraz pomagają mi przy rejestracji.
Podczas rejestracji pada pytanie: „skąd pan przyjechał?” – z Międzyrzeca Podlaskiego. Słyszę „łaaaał !!”, „rowerem w taki deszcz?”.
Mówię, szkoda że w Radzyniu czy w Kocku nie było punktów rejestracyjnych, aby zaliczyli przebyte kilometry. Robię kilka fotek, chwilę czekam, myślę o rowerzystach z Białej i Radzynia. Otrzymuje Nr. 124 – jak to się mówi, bardzo młody. Deszcz psuje tak fajną imprezę. Pomiędzy namiotami a sceną przygotowana na występy itd. przechadza się w niebiesko- żółtym płaszczu pan Janusz Pożak – smutny i trochę załamany. W krótkiej rozmowie z Nim wspominam o punktach kontrolnych dla rowerzystów z Międzyrzeca i Białej Podl. Mówi że w przyszłym roku chyba to wypali – dodaje że być może Święto Roweru zostanie powtórzone w najbliższą Niedziele ale wkrótce dodaje że zobaczymy jak to wszystko się rozwinie. Tak prywatnie J. Pożak to bardzo fajny gość. Po rozmowie, wsiadam na rower i wykręcam najmniejszą trasę, do Kozłówki i z powrotem tak na rozgrzewkę i żeby poczuć smak rajdu.
Wracam rejestruję przyjazd z trasy, jem smaczną grochówkę, spoglądam w między czasie na mój licznik, który wskazuje prawie 100 km, szkoda że dojazd do Lubartowa się nie liczył.
Idąc w kierunku Bramy Startowej, myślę o drugim kółeczku i napotykam dwóch, niegdyś wspaniałych kolarzy, teraz organizatorów ciekawych imprez sportowych. Gość honorowy Czesław Lang – twórca Tour de Polotne, wielokrotny Mistrz Polski w kolarstwie torowym i oczywiście Janusz Pożak – twórca Święta Roweru w Lubartowie. Trzeba też wspomnieć o sponsorach i ludziach wspierających te przedsięwzięcie + setki wolontariuszy.
O pogodzie nie będę już wspominał. Ponownie wyruszam na trasę rajdu, dojeżdżam do Kozłówki i postanawiam zwiedzić posiadłość Zamoyskich. Kozłówka jest piękna, to prawdziwa perełka wśród lasów i pół Lubelszczyzny. Powracam do Lubartowa, tam spotykam rowerzystę z Białej Podl. I Jerzego z Międzyrzeca. Zbiera się coraz więcej rowerzystów. Wydarzenia na placu Święta komentuje p. Henryk Sytner (Radiowa Trójka), jak się nie mylę ta impreza jest na EuroSporcie. Patrzę w prawo i oczom nie wierzę, trzech rowerzystów z Międzyrzeca. Rejestrują się i wyruszamy razem w drogę. Olek i Viktor proponują najdłuższą trasę, ojciec chłopców zgadza się i wyruszamy. Olek mimo ciężkich warunków pogodowych „kręci” wytrwale, Viktor siedzi na bagażniku i też kręci, ale nosem.Widzę że Wiesławowi deszcz nie przeszkadza w imprezie .
Kolejny raz jestem w Kozłówce. Robię chłopakom fotki z dziadkiem Leninem i w drogę do Lubartowa. Spotykamy Ludmiłę, Piotrka z BKR-u oraz Tomka z Rowerowego Radzynia, więc jest fajna grupa z Podlasia na święcie.
Po zaliczeniu rundki rajdowej, chłopcy są głodni więc śmigają na grochówkę. Wody i błota coraz więcej, lecz w ogóle to nie przeszkadza uczestnikom. Janusz Pożak gdy tylko ma wolną chwile to zatrzymuje się i rozmawia z innymi rowerzystami. W międzyczasie na głównej scenie odbywają się koncerty zespołów młodzieżowych. Impreza powoli dobiega końca.
Pan Sytner ogłasza że mimo niesprzyjającej aury uczestniczyło ponad 3 700 osób. To wielki sukces – przynajmniej ja tak uważam. Otrzymujemy koszulki, dyplomy i w drogę do domu.
Myślę że wszyscy uczestnicy Święta Roweru 2011 są zadowoleni.
Mała statystyka:
Zbigniew Iwanek – 290 km
Marta Nowak – 153 km
Gream Muston – 232 km
PS. Dzień później chłopcy (Olek i Viktor) twierdzili że widzieli w Kozłówce „Pawiana”
Relacja i foto: andyrock
wtorek, 21 czerwca 2011
Spontan 11.06.2011
do pociągu do Nałęczowa, tam trwało ustalanie trasy naszej wycieczki.
2 godziny później już byliśmy w Nałęczowie ( dwóch kolegów AA w pociągu nie wytrzymało tempa ), więc stwierdzili, że nie jadą dalej z Nami i dalszą podróż już na dwóch kółkach rozpoczęliśmy we trójkę: Mariola, Bynio i ja ( Yozue ).
Krótki postój zrobiliśmy w parku w Nałęczowie, żeby napić się
( ponieważ jestem początkującym rowerzystą i dla mnie wszystkie trasy są nowe ) a jeżdżę rowerem przyspawanym do podłoża, żeby się nie przewrócić.
Z Nałęczowa ruszyliśmy na Wojciechów, a stamtąd ścieżką dla rowerów górskich, gdzie s
Więc ją pocałowałem i ku mej rozpaczy, była to prawdziwa żaba, a w ustach pozostał niesmak i nawet guma do żucia nie potrafiła go zlikwidować.
Następny postój mieliśmy w Wąwolnicy i po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Kazimierza Dolnego, po drodze zatrzymaliśmy się przy Kapliczce Matki Kębelskiej w Kęble, gdzie spotkaliśmy dwoje rowerzystów z Puław ( piękne mają tereny do jazdy ).
Ruszyliśmy w dalszą drogę, przy zjeździe do Kazimierza Dolnego Bynio osiągnął zawrotną prędkość, od której zaczęły mu pękać szprychy w kołach, co doprowadziło nas na cmentarz.
Z Kazimierza Dolnego do Janowca przepłynęliśmy promem i nad brzegiem Wisły zatrzymaliśmy się na dłuższy postój, żeby się posilić. Człowiek uczy się całe życie, hitem okazały się jaja w ................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................... w majonezie, smaczne i pożywne. A jak smakowały, to mogą opowiedzieć tylko naoczni świadkowie, czyli członkowie wycieczki.
Podjazd na zamek w Janowcu to istna katorga, ale jaka satysfakcja jak wjedziesz o własnych siłach.
I tu zagadka:
Kto straszył w tym dniu na Zamku w Janowcu?
Widok na Kazimierz z Janowca piękny.
Z Janowca po krótkim postoju ruszyliśmy do Puław i stamtąd pociągiem do Międzyrzeca.
Miało być bez statystyk i komentarza.
80 km w siodle.
Teren piękny, górzysty, to czego u Nas brakuje.
Warto jechać nawet jeżeli było się tu już setny raz.
Samochodem lub PKP to tylko 2 godziny jazdy, a jakie atrakcje zjazdy i podjazdy. 12.06.2011 spędziliśmy w domach wypoczywając po trudach poprzedniego dnia.
Zdjęcia
wtorek, 7 czerwca 2011
Szlak Jagielloński-Wiwaty Królewskie 4-5.06.2011r.
środa, 1 czerwca 2011
ROWERZYSTA
wszystkie fotki
czwartek, 26 maja 2011
niedziela, 22 maja 2011
Sentymentalna Jednodniówka ( z dwoma zagadkami?)
I druga zagadka co tych dwoje łączy ? patrz foto. Kamieńczyk... odpoczynek i droga powrotna,przez Łochó
relacja i foto z wyprawy andyrock pozdrawiam.
wszystkie zdjęcia oraz trasa
czwartek, 5 maja 2011
Majówka w okolicach Białej Podlaskiej
"I My tam byliśmy, miód i wino piliśmy" - a co poza "piciem" robiliśmy to przeczytacie tutaj i zobaczycie tutaj i tutaj
Warto dodać że "rowerowemu międzyrzecowi" przybyła następna kobieta, która przekroczyła setkę ;-)
przejechanych kilometrów jednego dnia.
Magda "wykręciła" 110km
"Jubilatce" gratulujemy.
Rowerem Po Południowym Podlasiu z Międzyrzeca jechali:
Magda, Jurek, Andrzej, Sławek, Wiesiek, Bynio
PS
BKR robi bardzo dobrą rowerową robotę.
Jest coraz mniej młodych ludzi, którym chce się robić coś dla innych.
Pozdrawiamy Serdecznie
piątek, 22 kwietnia 2011
Palmowa Niedziela w Puszczy Białowieskiej
W Puszczy Białowieskiej byłem wiele razy także po stronie Białoruskiej. Lubię las. Lubię odgłos ocierających się o siebie konarów drzew, śpiew ptaków, stukot dzięcioła szukającego pożywienia, szum hulającego wiatru, ciszę bezwietrznego dnia. Lubię kolory lasu wszystkich pór roku, lubię widok przemykających w gęstwinie lub żerujących na polanach zwierząt. Po prostu lubię kontakt z naturą, która "ładuje moje akumulatory", która pozwala na "chwilę" przemyśleń, bez tego chyba nie mógłbym funkcjonować.
Dla mnie niema lepszego odpoczynku jak zmęczyć się na łonie natury, dać z siebie wszystko podczas biegu, czy jazdy rowerem po leśnych ścieżkach, ale lubię też posiedzieć gdzieś w "gęstwinie" i wsłuchiwać się w odgłosy lasu . Teraz nie często to robię. Dlatego nie mogę odmówić sobie przejażdżki gdy taka okazja się nadarza.
Przez KOŁA BOK-i jak zwykle zostaliśmy przyjęci bardzo serdecznie. Przewieziono nas i rowery do bram Puszczy w miejscowości Kamieniuki.
I zaczęła się jazda,
Pierwszego dnia przejechaliśmy około 55 km wszystko przez Puszczę.
Nocleg mieliśmy w TUR BAZIE :-) w miejscowości Tihawola położonej w środku lasu. Osada kilkanaście domów, jeden sklep otwarty 2 razy w tygodniu. Cisza spokój, co raz przejadą tylko pogranicznicy.
Rozmowy, dyskusje, wymiana poglądów i upominków i do śpiwora.
Z tymi upominkami to jest problem. Tak jakoś się utarło ze ofiarujemy sobie coś na wzajem przy każdym spotkaniu. Białorusini mają już chyba wszystkie nasze foldery jakie wypuściło miasto Międzyrzec i inne gadżety i dlatego nie wiadomo co im dać. Ale nie tym razem. Ja nie miałem wątpliwości i dylematu. W przeddzień Palmowej Niedzieli prezentem nie mogło być nic innego jak "palma".
Wszyscy otrzymali symbol wjazdu Chrystusa do Jerozolimy .
Palmę dostał nawet "Died Maroz", odpowiednik naszego św Mikołaja, którego odwiedziliśmy w jego siedzibie. Czy to nie było "piękne"?
Czy potrzebne są granice, uprzedzenia, podziały, które powodują tak wiele złego z wojnami na czele? Czy nie można wsiąść na rower i jechać gdzie oczy i koła roweru poniosą? Bez granic, nienawiści i złego myślenia. MOŻNA.
Wspólnie pokazujemy że można się porozumieć, mimo odrębności kulturowej, światopoglądowej, pokazujemy że wspólnie możemy cieszyć się z tego co nam przynosi każdy dzień.
Drugiego dnia przejechaliśmy około 60km "zahaczając" o jezioro Lackie położone w środku puszczy.
I tego dnia widziałem po raz pierwszy żubry cieszące się wolnością. Nawet dla widoku Króla Puszczy warto było tutaj przyjechać
Po Najstarszym Lesie w Europie, który ma 600lat i nie dzieli, a łączy dwa Kraje, przejechaliśmy na rowerach około 110 km.
W miłej atmosferze spędziliśmy dwa dni, rozkoszując się dzikością "pierwotnego lasu" chłonąc energię jaka drzemie w przyrodzie. Na pewno nie ostatni raz.
Hitem tego wyjazdu był ten utwór w interpretacji Andrzeja. Może to być "hymn rowerowego międzyrzeca". Ale dla mnie jakoś nie pasuje do "starego lasu", bardziej pasuje chyba to
W "eksplorowaniu" Puszczy Białowieskiej po stronie białoruskiej z ramienia :-) "rowerowego międzyrzeca" uczestniczyli:
Edyta /BKR/, Barbara, Mariola, Andrzej, Bynio, Wiesław, Jurek, Sławek oraz na "gościnnych występach dwaj Andrzeje" :-)
Zdjęcia
Moje - robione nie moim aparatem - jakość słaba
Wieśka
Andyrock-a
środa, 6 kwietnia 2011
6 Półmaraton Warszawski - Czy to tylko bieg?
Często zadawałem sobie pytania czy inni też mają takie odczucia i myśli. Czy ludzie biorący udział w długich biegach ulicznych na całym świecie w wielotysięcznym tłumie czują i myślą podobnie.
W tym celu pojechałem do Warszawy.
Każde "szanujące" się miasto stara się organizować bieg który przyciągnie wielu ludzi.
Właśnie półmaraton wybrałem aby "dowiedzieć się" na czym polega ten "fenomen".
Ale co przyciąga ich by się "wspólnie męczyć"?
Obserwując biegaczy można dostrzec że są osoby, które chcą się pokazać, chcą zaistnieć, chcą "mieć swoje pięć minut" są też tacy którzy otrzymają nagrody /najlepsi/
Ale większość przyjechała po to aby się sprawdzić, "zmierzyć z dystansem" oraz spotkać z "innymi biegającymi"
Co przeżywają podczas takiego biegu i co myślą? - ciężko wywnioskować z obserwacji.
Wszyscy pomagają sobie w "ciężkich chwilach", dopingują do większego wysiłku. gratulują na mecie, Nie ma złośliwości, "podstawiania nóg". Jest czysta rywalizacja z konkurentami i z własnymi słabościami. Każdy biegnąc wie że przygotowania jego "przeciwników" niebyły łatwe, każdy włożył dużo pracy aby pokonać dystans i swoje ograniczenia.
Znam to ze sportów walki.
Bo wiedzą ile "kosztowały " przygotowania i ile trzeba odwagi aby stanąć na przeciwko siebie i "dać z siebie wszystko", mają po prostu szacunek do przeciwnika./
Bieg - w przeciwieństwie do sportów walki jest często "niedocenianym" zajęciem, szczególnie w naszym kraju W dzisiejszych czasach według mnie powinien być nie modą a wręcz koniecznością dla wielu, w tym dla mnie.
Dlaczego? Już wyjaśniam.
Rozwój czy my?. Kto tu rządzi?
Przecież to my większość czasu spędzamy w pozycji siedzącej lub leżącej. To my wylewamy ścieki do rzek, śmieci wyrzucamy do lasu, produkujemy "sztuczne jedzenie", wycinamy puszczę amazońską ogólnie nie dbamy o naturalne środowisko. A wszystko to sprawia że w naturze jesteśmy coraz słabsi, często chorujemy, brak nam odporności na naturalne zimno i ciepło. Byle deszczyk czy "większy śnieg" przyprawia nas o "katar" i "wielkie" kłopoty. Uszkodzony samochód, to problem, bo jak dojść do sklepu który jest oddalony 300m od naszego domu. A wejście po schodach na 3 piętro do znajomych sprawia że serce 'niemało wyskoczy" nam z klatki piersiowej.
Bardziej rozczulamy się nad psem, który mógł zginąć na płynącej krze niż nad milionami zabijanych nienarodzonych dzieci.
Jesteśmy "tolerancyjni" - bo co nam przeszkadza jak pan z panem...... zaadoptują dziecko.
Długi bieg czy dłuższa wyprawa rowerowa, dają nam, raz na jakiś czas "godzinę dla siebie". Gdy biegniemy czy jedziemy rowerem , możemy przemyśleć to co jest w nas, "odnaleźć siebie", "odnaleźć" to co jest nam naprawdę potrzebne. Na codzień nie mamy czasu, nawet godziny,/???/ bo jest praca, szkoła, dzieci, problemy. Zawsze znajdziemy jakąś wymówkę.
Czy będziemy umieli znaleźć ten czas dla siebie, zależy od tego jakie mamy "potrzeby", które jak by się tak naprawdę zastanowić nie są "potrzebami".Czy tak naprawdę potrzebny jest nam nowy samochód, jeszcze bardziej funkcjonalny dom, nowe meble. Czy nie bardziej powinno nam zależeć na "poukładaniu" swoich myśli , porozmawianiu z najbliższymi, pobieganiu w parku czy wyjściu na rower. Co jest ważniejsze, piękny dom czy ludzie w nim mieszkający. "Czy życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?" /cytat chyba wiecie z czego/
Bieg - to pretekst - do znalezienia czasu dla siebie.
Bieg czy aktywność, traktowana tylko i wyłącznie instrumentalnie, sprawi że będziemy mniej ważyć tak jak chcieliśmy, lepiej się czuć, poprawimy swoje czasy na "6 kółek" w parku. I jeżeli będziemy robić to dłuższy czas to stanie się naszą potrzebą. To wszystko - no może jeszcze parę innych rzeczy
"Dojdziemy" być może do ciekawych wniosków i będziemy mogli zrozumieć co jest lepsze, dla nas i dla innych..
Ale to się tylko tak łatwo mówi - pisze.
Czy taki "bieg" może cokolwiek zmienić?
Uważam że zmieni, tylko należy zacząć "biegać"
Pozdrawiam
BYNIO
PS
Miało być o bieganiu a wyszło jak zwykle. Nie tylko o bieganiu
Wyniki Międzyrzeczan w 6 Półmaratonie Warszawskim /21km 97m/
Pulik Jerzy 1,26,42
Muszyński Dariusz 1,44,16
Pocztarski Karol 1,44,16
Antoniuk Wiesław 1,49,20
Nowik Adam 1,50,01
Kozak Zdzisław 2,33,13
niedziela, 3 kwietnia 2011
"W poszukiwaniu wiosny"
- Kilkadziesiąt osób -/z Białej Podlaskiej "BKR", Siedlec "Leniwce", Warszawy, Białorusi "KOŁA BOK" /dojechali w trakcie rajdu/ i Międzyrzeca "rowerowy międzyrzec AKTYWNI"/
- rowerowy tor przeszkód
- znicze i kwiaty przy pomniku Jana Pawła II
- 2 radiowozy policyjne
- 1 rundka dookoła "skwerku"
- 45km po kamieniach, piachu, błocie i asfalcie
- 7 godzin i 30 minut - wspólnego przebywania na świeżym powietrzu./chociaż, niektórzy więcej/
- kilka ciekawych miejsc w okolicy Międzyrzeca
- 1 "zgóbka"
- 2 "wywrotki",
- 2 "złapane gumy"
- 1 ognisko
- kocioł fasolki po bretońsku
- "ileś" kiełbasek
- "ileś" napoi
- "ileś" kamizelek odblaskowych
- "ileś" gadżetów rozdanych podczas trwania rajdu
Tak można podsumować poszukiwanie wiosny na podstawie tego ,co było widać.
Dla nas najważniejsze, że wszyscy przejechali bezpiecznie całą trasę, i że razem spędziliśmy aktywnie czas dobrze się bawiąc.
Mamy nadzieję że spotkamy się jeszcze nie raz.
Dziękujemy także:
Dyrekcji MOSiR Międzyrzec Podlaski za pomoc w organizacji rajdu / pomoc w większych rajdach ze strony MOSiR mamy obiecaną/
Komisariatowi Policji w Międzyrzecu Podlaskim za zabezpieczenie przejazdu
Wieśkowi /Yozue - mu/ za udostępnienie swojej posiadłości.
Bankowi BGŻ za kamizelki i gadżety odblaskowe
Oraz wszystkim którzy przyczynili się do tego, że rajd się odbył.
Pozdrawiamy
r m
Zdjęcia 1
Zdjęcia Andyrock
środa, 23 marca 2011
Powitanie WIOSNY -2011.
"Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty"
Podczas wcześniejszego spotkania rowerzystów zaproponowałem powitanie Wiosny z rowerzystami z Białej Podl. Pomysł mój zaakceptowali Jurek i Wiesław. Jakież było moje zdziwienie 20 marca o godz.9.00 gdy na miejsce zbiórki dojechali Andrzej, Sławek, Wiesław i Andrzej.Po godzinie pedałowania dotarliśmy do Białej i tam na Placu Wolności dowiedziałem się, że to Jurek powiadomił resztę grupy rowerowej o wiosennym wypadzie w Białej Podl. Wspomnę jeszcze o krótkiej rozmowie z Kraszewskim na Placu (mieliśmy trochę czasu rowerzyści z Białej zaplanowali start na godz. 11.00).
O godz. 11.00. wszyscy którzy mieli ochotę na niedzielną wyprawę wiosenną ruszyli w kierunku Krzny, lecz w grupie rowerzystów nie było Marzanny (do topienia ) więc pojechaliśmy dalej w kierunku Witoroża. Pogoda z godziny na godzinę była coraz lepsza, wiec jazda rowerem była przyjemnością i dawała Nam wiele radości. Jeszcze na ulicach Białej dołączyło do grupy kilka osób i tak wspólnie dotarliśmy do Witoroża. W pięknym drewnianym kościółku proboszcz tutejszej parafii opowiedział Nam historię o tym pięknym podlaskim kościółku. Następnie przez Danówkę drogami leśnymi jechaliśmy w kierunku Sokula. Jazda przez leśne ścieżki trochę Nas zmęczyła, nieśmiałe promyki słoneczne rozleniwiły i tak na leśnym skrzyżowaniu zatrzymaliśmy, natychmiast powstała propozycja ogniska i tak też zrobiliśmy. Wszyscy ucz
sobota, 19 marca 2011
Topienie Marzanny
Film dedykowany dla dzisiejszych porannych biegaczy.
Ku pokrzepienia oraz zwiększeniu motywacji do dalszych treningów oraz walki z własnymi słabościami.
Miłego oglądania
piątek, 18 marca 2011
Witam
Ludzie ruszajcie się, jeździjcie rowerami, biegajcie, uprawiajcie systematycznie jakieś sporty a poprawi się wam samopoczucie, łatwiej wam będzie znosić codzienny trud.
Pozdrawiam
Hurra, właśnie się zalogowałem
Witamy
Pełna demokracja, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Chłopaki bierzcie się do pisania.