Właśnie kończył się mój tygodniowy urlop i rozpoczynał się pierwszy wolny weekend bez szkoły, więc zaproponowałem na forum wyjazd w nieznane. Padła propozycja Nałęczów, więc ustaliliśmy, że tam jedziemy. Rano wstałem i spojrzałem na telefon ( nieodebrane połączenie od Bynia ), dzwonię i slyszę pytanie: Na pewno jedziemy? Odpowiedziałem, że nie po to się pakowałem cały wieczór żeby zostać w domu. Więc 6.06 wsiedliśmy
do pociągu do Nałęczowa, tam trwało ustalanie trasy naszej wycieczki.
do pociągu do Nałęczowa, tam trwało ustalanie trasy naszej wycieczki.
2 godziny później już byliśmy w Nałęczowie ( dwóch kolegów AA w pociągu nie wytrzymało tempa ), więc stwierdzili, że nie jadą dalej z Nami i dalszą podróż już na dwóch kółkach rozpoczęliśmy we trójkę: Mariola, Bynio i ja ( Yozue ).
Krótki postój zrobiliśmy w parku w Nałęczowie, żeby napić się wody i posilić się przed dalszą drogą w nieznane dla mnie
( ponieważ jestem początkującym rowerzystą i dla mnie wszystkie trasy są nowe ) a jeżdżę rowerem przyspawanym do podłoża, żeby się nie przewrócić.
Z Nałęczowa ruszyliśmy na Wojciechów, a stamtąd ścieżką dla rowerów górskich, gdzie spotkała mnie niespodzianka, w kałuży przycupnęła "księżniczka zamieniona w żabę".
Więc ją pocałowałem i ku mej rozpaczy, była to prawdziwa żaba, a w ustach pozostał niesmak i nawet guma do żucia nie potrafiła go zlikwidować.
Następny postój mieliśmy w Wąwolnicy i po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Kazimierza Dolnego, po drodze zatrzymaliśmy się przy Kapliczce Matki Kębelskiej w Kęble, gdzie spotkaliśmy dwoje rowerzystów z Puław ( piękne mają tereny do jazdy ).
Ruszyliśmy w dalszą drogę, przy zjeździe do Kazimierza Dolnego Bynio osiągnął zawrotną prędkość, od której zaczęły mu pękać szprychy w kołach, co doprowadziło nas na cmentarz.
Z Kazimierza Dolnego do Janowca przepłynęliśmy promem i nad brzegiem Wisły zatrzymaliśmy się na dłuższy postój, żeby się posilić. Człowiek uczy się całe życie, hitem okazały się jaja w ................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................... w majonezie, smaczne i pożywne. A jak smakowały, to mogą opowiedzieć tylko naoczni świadkowie, czyli członkowie wycieczki.
Podjazd na zamek w Janowcu to istna katorga, ale jaka satysfakcja jak wjedziesz o własnych siłach.
I tu zagadka:
Kto straszył w tym dniu na Zamku w Janowcu?
Widok na Kazimierz z Janowca piękny.
Z Janowca po krótkim postoju ruszyliśmy do Puław i stamtąd pociągiem do Międzyrzeca.
Miało być bez statystyk i komentarza.
80 km w siodle.
Teren piękny, górzysty, to czego u Nas brakuje.
Warto jechać nawet jeżeli było się tu już setny raz.
Samochodem lub PKP to tylko 2 godziny jazdy, a jakie atrakcje zjazdy i podjazdy. 12.06.2011 spędziliśmy w domach wypoczywając po trudach poprzedniego dnia.
Zdjęcia
2 komentarze:
super, ale jak mogłeś słowem nie wspomnieć Brat? ale wybaczam licząc na poprawę...nie tylko na wadze...:)) pozdrawiam cieplutko cały rowerowy Międzyrzec...
Dobra,dobra bez czułości na razie opisałeś jeden dzień z wypadu (11.06 a gdzie zgubiłeś 12.06) pozdrawiam .
Prześlij komentarz