Puszcza Białowieska to najstarszy "las" w Europie. Leżący w administracyjnych granicach Polski i Białorusi. Ostatnie "dzikie" miejsca w tej części świata. Przyciąga swoją "magią" wielu ludzi, którzy chcą doświadczyć czegoś, czego nie mają na co dzień. Czegoś co brakuje wszystkim. Spokoju, nienaruszonego porządku, pewności, energii, która drzemie w naturze,
W Puszczy Białowieskiej byłem wiele razy także po stronie Białoruskiej. Lubię las. Lubię odgłos ocierających się o siebie konarów drzew, śpiew ptaków, stukot dzięcioła szukającego pożywienia, szum hulającego wiatru, ciszę bezwietrznego dnia. Lubię kolory lasu wszystkich pór roku, lubię widok przemykających w gęstwinie lub żerujących na polanach zwierząt. Po prostu lubię kontakt z naturą, która "ładuje moje akumulatory", która pozwala na "chwilę" przemyśleń, bez tego chyba nie mógłbym funkcjonować.
Dlatego każdy wolny czas chcę wykorzystać na obcowanie z naturą.
Dla mnie niema lepszego odpoczynku jak zmęczyć się na łonie natury, dać z siebie wszystko podczas biegu, czy jazdy rowerem po leśnych ścieżkach, ale lubię też posiedzieć gdzieś w "gęstwinie" i wsłuchiwać się w odgłosy lasu . Teraz nie często to robię. Dlatego nie mogę odmówić sobie przejażdżki gdy taka okazja się nadarza.
Na zaproszenie Brzeskiego Klubu Turystyki Rowerowej KOŁA BOK po raz kolejny wybraliśmy się do Puszczy. Początek naszej podróży nie zapowiadał się dobrze. Na granicy...... Albo nie, poco pisać o czymś co i tak w sumie nie miało wielkiego znaczenia, trochę nerwów, straconego czasu i to wszystko.
Przez KOŁA BOK-i jak zwykle zostaliśmy przyjęci bardzo serdecznie. Przewieziono nas i rowery do bram Puszczy w miejscowości Kamieniuki.
I zaczęła się jazda,
Asfaltowymi ścieżkami w środku wielkiego lasu kilkadziesiąt osób poruszało się rowerami bardzo sprawnie i stosunkowo szybko. Była piękna pogoda, słońce świeciło i ogrzewało swoimi promieniami budzącą się do życia przyrodę. Kwitnące przylaszczki swoim kolorem wyróżniały się wśród zieleniących traw i rozpoczynających pączkowanie drzew. Kwiaty te już definitywnie pokazały że zima odeszła. Przyroda "nie tknięta" ludzką ręką, robi naprawdę wielkie wrażenie. Nikt tutaj nie wycina powalonych drzew, nie ustawia kubików pociętego drewna. Wszystko toczy się tak jak przed setkami lat - tylko ten asfalt i lądowisko dla śmigłowców, jak dla mnie, tutaj nie pasują.
Pierwszego dnia przejechaliśmy około 55 km wszystko przez Puszczę.
Nocleg mieliśmy w TUR BAZIE :-) w miejscowości Tihawola położonej w środku lasu. Osada kilkanaście domów, jeden sklep otwarty 2 razy w tygodniu. Cisza spokój, co raz przejadą tylko pogranicznicy.
Jak zwykle dzień "rowerowania" kończy się przy stole. Dla mnie najlepiej smakowała UCHA - zupa rybna przygotowana przy ognisku przez męską część KOŁA BOK.
Rozmowy, dyskusje, wymiana poglądów i upominków i do śpiwora.
Z tymi upominkami to jest problem. Tak jakoś się utarło ze ofiarujemy sobie coś na wzajem przy każdym spotkaniu. Białorusini mają już chyba wszystkie nasze foldery jakie wypuściło miasto Międzyrzec i inne gadżety i dlatego nie wiadomo co im dać. Ale nie tym razem. Ja nie miałem wątpliwości i dylematu. W przeddzień Palmowej Niedzieli prezentem nie mogło być nic innego jak "palma".
Wszyscy otrzymali symbol wjazdu Chrystusa do Jerozolimy .
Wyobraźcie sobie. W Palmową Niedzielę rowerzyści polscy i białoruscy wieźli polskie palmy przez białoruską część puszczy, pozatykane w plecaki, sakwy czy przy kierownicach roweru.
Palmę dostał nawet "Died Maroz", odpowiednik naszego św Mikołaja, którego odwiedziliśmy w jego siedzibie. Czy to nie było "piękne"?
Czy potrzebne są granice, uprzedzenia, podziały, które powodują tak wiele złego z wojnami na czele? Czy nie można wsiąść na rower i jechać gdzie oczy i koła roweru poniosą? Bez granic, nienawiści i złego myślenia. MOŻNA.
Prawosławni też mają swój wielki tydzień i obrzędy z nim związane.Ale nie przeszkadzało im przyjęcie od nas palm Dla tego nie rozumiem dlaczego jest tak wiele rozłamów i podziałów, przecież i tak wszystkim chodzi o czynienie dobra. Więc w czym problem?
Wspólnie pokazujemy że można się porozumieć, mimo odrębności kulturowej, światopoglądowej, pokazujemy że wspólnie możemy cieszyć się z tego co nam przynosi każdy dzień.
Drugiego dnia przejechaliśmy około 60km "zahaczając" o jezioro Lackie położone w środku puszczy.
I tego dnia widziałem po raz pierwszy żubry cieszące się wolnością. Nawet dla widoku Króla Puszczy warto było tutaj przyjechać
Po Najstarszym Lesie w Europie, który ma 600lat i nie dzieli, a łączy dwa Kraje, przejechaliśmy na rowerach około 110 km.
W miłej atmosferze spędziliśmy dwa dni, rozkoszując się dzikością "pierwotnego lasu" chłonąc energię jaka drzemie w przyrodzie. Na pewno nie ostatni raz.
Hitem tego wyjazdu był ten utwór w interpretacji Andrzeja. Może to być "hymn rowerowego międzyrzeca". Ale dla mnie jakoś nie pasuje do "starego lasu", bardziej pasuje chyba to
W "eksplorowaniu" Puszczy Białowieskiej po stronie białoruskiej z ramienia :-) "rowerowego międzyrzeca" uczestniczyli:
Edyta /BKR/, Barbara, Mariola, Andrzej, Bynio, Wiesław, Jurek, Sławek oraz na "gościnnych występach dwaj Andrzeje" :-)
Zdjęcia
Moje - robione nie moim aparatem - jakość słaba
Wieśka
Andyrock-a
1 komentarz:
Palmowa Niedziela,rozpoczęcie sezonu
rowerowego (velo sezon) można użyć kilku nazw . Trzeba wspomnieć że przed kolacją minutą ciszy uczciliśmy ofiary tragedii z Mińska i
potępiliśmy terroryzm .Żubry na skraju puszczy to rewelacja jak by specjalnie dla Nas .Puszcza jest Piękna i jedna choć Polska i Białoruska .
Prześlij komentarz